Bardzo często podczas rozmów z ludźmi pada pytanie dlaczego?

Dlaczego zostawiliście dobrą pracę w Polsce, za zarobione pieniądze kupiliśmy tylko małą kawalerkę zamiast dużego domu itp. itd.

Zawsze wyłamywaliśmy się poza ustalony system wartości. Masa przeczytanych książek podróżniczych i uzależnienie od bycia w drodze uświadomiło nas, że trzeba to zrobić. Wisienką na torcie była moja praca jako pielęgniarka w szpitalu onkologicznym gdzie codziennie stykałam się ze śmiercią młodych ludzi…przekonałam się do końca jakie życie potrafi być kruche, jak w ciągu jednego dnia może wszystko runąć… dlatego kupiliśmy bilet do Bangkoku , zwolniliśmy się z pracy, pozamykaliśmy pewne rozdziały w Polsce i z naszymi jednośladami ruszyliśmy w drogę na wschód mając tylko jeden cel: wrócić z zachodu.

Jakie były początki?  Gdy postawiliśmy pierwszy krok poza obręb klimatyzowanego lotniska w Bangkoku uderzyła nas fala upalnego i niesamowicie wilgotnego powietrza spojrzeliśmy na siebie znaczącym wzrokiem pełnym niewielkiej bezradności. Jak w takich warunkach mamy jeździć?! Przecież to niemożliwe!!

Pierwszy nocleg pod namiotem, który w takiej temperaturze bardzie przypominał saunę, jedzenie które swoją pikantnością wypalało wnętrzności i bolący z dnia na dzień tyłek…takie były początki, ale z dnia na dzień wprawialiśmy się coraz bardziej i po tygodniu czuliśmy się jak domu.

Dlaczego rower?

To pytanie również bardzo często jest zadawane. Podróżując takimi środkami transportu jak samochód, motocykl czy autobus wiele rzeczy nam umyka. Jesteśmy odizolowani od świata i tego co nas otacza metalową obudową lub kaskiem. Nie czujemy zapachów, powiewu wiatru na twarzy, nie widzimy wyrazu twarzy ludzi. Umyka nam to co kochamy najbardziej czyli obcowanie z przyrodą i ludźmi.  Tak samo jeśli chodzi o prędkość. Pędząc kilkadziesiąt kilometrów na godzinę nie jesteśmy w stanie zarejestrować wszystkiego, co za oknem. Obraz migocze nam w oczach z zawrotną prędkością i po paru minutach bierzemy do ręki książkę, żeby odpocząć.  Nasz kontakt z rzeczywistością sprowadza się wówczas do postojów na stacjach benzynowych, czy też w przydrożnych barach.

Co innego rower, ten środek transportu daje nam wolność podróżowania i odrobinę wiatru we włosach. W ciągu dnia docieramy szybciej i dalej niż gdybyśmy poruszali się pieszo, ale wciąż podróżujemy na tyle wolno, żeby wszystkimi zmysłami świadomie chłonąć otaczający nas świat. Mamy możliwość zatrzymać w każdym miejscu które wydaje nam się atrakcyjne i zostać tam tyle czasu ile chcemy. Nie czeka autobus,  kierowca nas nie pogania, nie blokujemy przejazdu stojąc autem na poboczu. Rower wydał nam się idealnym środkiem transportu. Oprócz tego wspaniała jest świadomość, że kilometry które przejeżdżamy pokonujemy silą naszych mięśni i naszej silnej woli z kora wielokrotnie musimy walczyć. Wielokrotnie klnęliśmy pod nosem, gdy widzieliśmy z jaką lekkością podjeżdżają  pod górkę samochody, a my przez cały dzień  z jęzorem na wierzchu pokonywaliśmy tylko 35km w boliwijskich Andach. Albo kiedy my marznęliśmy i mokliśmy w Chilijskiej Patagonii w autobusach turyści grzali się popijając ciepłe napije.  Ale kiedy my rozkoszowaliśmy się szumem rzeki leząc pod namiotem i patrząc na przepiękne góry inni turyści nie mieli nawet pojęcia, że takie piękne miejsca istnieją bo mignęły im tylko przed oczami.

Nie baliście się, że was zabiją/okradną??

Przejechaliśmy 3 kontynenty i mimo że każdy z nich jest niesamowicie różny pod każdym względem to łączy je jedna rzecz-ludzie, którzy są wszędzie wspaniali i niesamowicie opiekuńczy. Mieliśmy okazje przekonać się, że obraz który kreuje się w TV i gazetach to kłamstwo.

Podróż właśnie rowerem pozwoliła nam się o tym przekonać najlepiej. Juz od początku mieliśmy na celu omijanie dużych miast i turystycznych papek, gdzie faktycznie można było nabawić się problemów. Poza dużymi metropoliami czuliśmy się w każdym kraju bezpiecznie, a naturalnie ludzie nie postrzegali nas jako jeżdżące portfele i bogatych białych Amerykanów. Czy to Azja, czy bogata Australia, czy tez bardzo biedne bezdroża Ameryki Południowej. To nie zabytki, muzea i wykreowane na siłę ,,cuda natury” zdobią Ziemię, a właśnie ludzie są jej ich największym skarbem. Nikt nigdzie nie spojrzał na nas krzywo, nie czuliśmy , że jesteśmy intruzami oraz nikt nigdzie nas nie okradł. Znajomi z Polski wybrali się na 3tygodniowy urlop do Ameryki Południowej. Podczas czkania na dworcu w turystycznej Arcie (Chile) ktoś zapukał w szybę, która była za ich plecami. 5 osób siedzących na ławce odwróciło się automatycznie, a spod ich nóg w ciągu sekundy zniknęło 5 plecaków. Dlatego unikaliśmy takich miejsc jak ognia, no chyba że raz na jakiś czas pozwalaliśmy sobie na cywilizacyjne luksusy w hotelu :)

 

A gdzie spaliście?

Podczas podróży sypialiśmy głównie pod namiotem stąd nasza nazwa Namiot nasz dom, a co za tym idzie byliśmy niezależni. Nie musieliśmy się ,,spinać” żeby dojechać do większych miast gdzie są hostele, ponieważ woziliśmy nasze M1 ze sobą :) W Azji spaliśmy głównie w świątyniach buddyjskich w których u mnichów  zawsze znalazła się jakaś wiatka gdzie mogliśmy rozbić namiot oraz prowizoryczna łazienka  w której małą miseczką nabierało się wodę do umycia się. Bardzo przydane były także kościoły katolickie, tereny wojska i policji świetlice szkolne oraz jak w Paragwaju…szpitale w których na kozetkach mogliśmy spędzić wygodnie noc lub Muzłumanski cmentarz w Malezji :)

Jaki kraj podobał się wam najbardziej?

To chyba najczęstsze ale i najtrudniejsze pytanie. Nie sposób wskazać jedno miejsce które podobało nam się najbardziej chociaż mamy parę faworytów.  W Azji spośród 7 krajów które przejechaliśmy naszym numerem jeden jest Myanmar. Niesamowicie magiczny i zupełnie inny kraj od reszty, które mieliśmy okazje odwiedzić. Kraj przez lata rządzący przez wojsko od niedawna otwiera się na turystykę. Wcześniej dostać do niego można było tylko drogą lotniczą, a my już trafiliśmy na czas kiedy możemy przekroczyć granice droga lądową po uprzednim załatwieniu wizy w ambasadzie w Bangkoku. Mała ilość turystów w dużych miastach i zerowa poza nimi sprawiała, że ludzie byli niesamowicie naturalni w stosunku do nas. Śpiąc standardowo pod namiotem u mnichów w klasztorach mogliśmy żyć razem z mieszkańcami, rano jedząc śniadanie, siedzieć wieczorami przy świeczkach , a ja jako kobieta zawsze miałam robiony przez kobiety typowy Myanmarski makijaż tzw. thanaką. Podczas miesięcznego pobytu zapuściliśmy się w miejsca ,,zakazane” gdzie po drogach jeździły czołgi i wielokrotnie byliśmy eskortowani przez wojsko i policję.

Drugą perełką wśród krajów które objechaliśmy jest bez wątpienia Boliwia. Ten najbiedniejszy z krajów ameryki południowej jest jednocześnie najbogatszy pod względem natury. Wysokie wulkany, niekończące się szutrowe serpentyny, ciekawskie stada lam, guanako dookoła, nieziemskie salary, lazurowe laguny z różowymi flamingami, ośnieżone szczyty gór, niesamowicie przyjaźni ludzie z bogatą kulturą i niekończąca się ilość miejsc do spania pod namiotem w naturze. Kraj mimo że trudny do podróżowania rowerem ze względu na stan dróg (na placach możemy policzyć ilość kilometrów z asfaltem) i Andy zaczarował nas pod każdym względem.

 

Przez 1,5 roku przejechaliśmy przez 13 państw ( Tajlandia, Laos, Kambodzia, Myanmar,Indonezja,Malezja,Singapur, Australia, Chile, Argentyna, Paragwaj, Brazylia, Boliwia) przejeżdżając 22300km rowerami.  Ale to nie koniec naszej przygody. Pobyt w Polsce traktujemy jako dłuższe wakacje od wakacji. Po podreperowaniu naszego budżetu wracamy z powrotem o Boliwii gdzie u pewnego księdza z Polski czekają na nas nasze rowery z reszta sprzętu potrzebnego do kontynuacji wyprawy. W końcu Ziemia ma jeszcze naprawdę wiele do zaoferowania.

Daria Bryłowska

Zdjęcia: Marcin Grzybowski

https://namiotnaszdom.wordpress.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0
    Twój Koszyk
    Twój koszyk jest pustyWróć do Sklepu
      Kupony rabatowe