Przez Japonię na rowerze – 5 i pół tygodnia, 1800 kilometrów, kilkaset zdjęć i zero płatnych noclegów. Wspaniali ludzie, uprzejmi kierowcy przestrzegający przepisów i zmagania z własnymi słabościami. Dwa tygodnie bez prysznica, piękne góry, krystalicznie czyste jeziora i polowanie na spożywcze promocje w supermarketach – Japonia dla rowerzysty wydaje się być idealna.

Rowerem przez Japonię

Japonia nas pochłonęła. Dosłownie i w przenośni. Nigdy nie była na naszej liście krajów do zobaczenia, bo wydawała się zbyt cywilizowana, jak i trochę ponad nasz budżet. Jednak po długiej wizycie w Australii, nauczyliśmy się, że trzeba tylko chcieć, a nie szukać wymówki. Kraj Wschodzącego Słońca wydaje się być rajem dla rowerzystów i w duchu cieszymy się, że dopiero teraz tutaj dotarliśmy, właśnie na rowerach.
Mówi się, że Japończycy to ludzie zamknięci i nieśmiali. Fakt, jest tak na pierwszy rzut oka, ale gdy przejmie się inicjatywę, podejdzie się samemu i rozpocznie rozmowę, kładą swoje serce na dłoni i mówią – bierzcie. Przesadzam? Być może, ale tylko dlatego, aby uwypuklić fakt, że w naszym odczuciu Japończycy to jedni z najbardziej pomocnych ludzi w całej Azji. Fakt ten w połączeniu z ich niesamowitą uprzejmością sprawia, że świetnie czuć się tu może każdy turysta.

 

Woda pitna w Japonii jest na każdym kroku. Nie zamierzam Japonii porównywać do innych krajów azjatyckich, bo nie ma to sensu. Niby jesteśmy w Azji, ale czasem mamy wrażenie, że jesteśmy w Zachodniej Europie. Jak już tak w tej Europie jesteśmy nagle pojawia się buddyjski klasztor lub świątynia shinto, lub napotykamy na swojej drodze zwyczaje, które z powrotem przenoszą nas do magicznej Azji. Otwierają się drzwi japońskiego domu i na pozór Zachodni kraj momentalnie zamienia się w miejsce, gdzie tradycyjna kultura i dawne wierzenia mają się świetnie.

Japonia to fantastyczna mieszanka rozwoju cywilizacyjnego z kulturą Dalekiego Wschodu, która do dziś rzuca jasne światło na mieszkających tutaj ludzi. Właśnie dla rowerzystów takie połączenie jest bardzo ciekawe. Z jednej strony świetnie rozwiniętą infrastruktura turystyczna – bardzo często za darmo. Tuż obok zaś świat, którego nie da się łatwo pojąć. To wszystko otoczone piękną naturą, o którą w Japonii dba się bardzo, w przeciwieństwie do innych krajów Azji.

Do tej pory na wspomnienia Australii, kręciła nam się łezka w oku, ale teraz podobne emocje będą budzić wspomnienia z Japonią. Jeśli chcesz jest dziko, jeśli cenisz sobie komfort, też go znajdziesz, jest smaczne jedzenie, gdzie króluje ryba i owoce morza. Dostępne jest też zachodnie jedzenie, jeśli lokalne się już trochę znudzi. Supermarkety kuszą wieczornymi wyprzedażami a wszechobecne małe sklepy sieciowe są zwykle dobrze zaopatrzone, choć nieco droższe.

Drogi są świetnej jakości i dobrze oznaczone, a kierowcy uprzejmi i wyrozumiali dla cyklistów, zwłaszcza tych objuczonych. W Japonii rower to cały czas bardzo popularny środek transportu, wiec w miastach nie brakuje tras rowerowych lub osobnego pasa tylko dla cyklistów. Co więcej są też specjalne tunele tylko dla cyklistów!!

 

Tunele tylko dla rowerów, tylko w Japonii

Gdy jesteśmy zmęczeni, zjeżdżamy z drogi i odwiedzamy onsen. Gorące źródła są prawie wszędzie i świetnie wpływają na przemęczone mięśnie. Panie na prawo, panowie na lewo i moczymy lub biczujemy się do woli, oczywiście na golasa. Problem tylko potem taki, że jechać już się nie chce dalej, a najchętniej poszłoby się na spacer z Morfeuszem.

Cóż… i z tym problemu nie ma, bo Japonia to kraj bardzo bezpieczny, a granica pomiędzy moje – nie moje, jest bardzo wyraźnie zaznaczona. Można więc podejść i zapytać, czy w czyimś ogródku da radę rozbić namiot – pewnie ta noc skończy się w japońskim domu na tatami. Można też po prostu rozbić namiot w publicznym parku, nad jeziorem, pod lasem. Nikt nie zwróci uwagi, nawet się nie zdziwi. Do póki wszyscy będziemy zostawiać po sobie miejsce takim, jakie je zastaliśmy, to Japończycy będą bardzo wyrozumiali pod tym względem.

 

Gdzie można rozbić namiot? Nad jeziorem, w parku, przy drodze…

Byliśmy w Japonii pięć i pół tygodnia i ani razu nie skorzystaliśmy z płatnego noclegu. Chciałoby się powiedzieć, że to taka „Podróż za jeden uśmiech”, ale bardzo nie lubimy tego stwierdzenia, więc ubarwiać nie będziemy. Miejscami nie było łatwo, szczególnie przez ostatnie dwa tygodnie, gdzie na trasie Tokyo-Osaka żar lał się z nieba, spaliśmy tylko pod chmurką i z prysznicem było nam dość nie po drodze.

Mijaliśmy często tanie hotele – tanie na warunki Japońskie. Nie na polskie, a tym bardziej nie na nasze po ponad trzech latach ciągłej podróży. Fajnie byłoby wejść na stronę HRS i coś sobie zarezerwować na noc lub dwie. Powiedzieliśmy sobie jednak otwarcie – następna wizyta w Japonii dopiero wtedy, gdy będzie nas na to naprawdę stać. 3 tys. dolarów, a nie złotych i to nie na parę, a na osobę, sprawi zapewne, że Japonia może być jeszcze bardziej atrakcyjna. Cóż… 3 tys złotych wydaliśmy tylko na jedzenie i kilka biletów wstępu.

Za chwilę znowu Chiny. Tak, tak.. to ZNOWU brzmi trochę jakby nam się nie chciało do Chin wracać. Cóż… po półtora miesiąca w Japonii, tak trochę jest. Japonia to świetne miejsce, aby psychicznie wypocząć od zatłoczonej Azji oraz od biurokratycznych ścian, na które często tam natrafialiśmy. Szczęśliwi byliśmy w Japonii. Bardzo szczęśliwi… ale w Chinach najemy się za wszystkie czasy i będziemy przejeżdżać na czerwonym ;-)

    0
    Twój Koszyk
    Twój koszyk jest pustyWróć do Sklepu
      Kupony rabatowe