Wstajemy o 4.00. Pierwszy dzień wyprawy! Montujemy koła do rowerów, przyczepkę, sakwy, sprawdzamy czy niczego nie zapomnieliśmy. Zamykam samochód, odłączam akumulator w myślach tłumacząc się, że to nie ochrona przed kradzieżą, a troska o poziom jego naładowania po powrocie… Zaczynamy :)
Zjeżdżamy z głównej drogi w kierunku miasta Omisalj. Przejeżdżamy przez nadmorski bulwar i wspinamy się niezwykle stromym podejściem na położoną na wzgórzu starówkę. Plątanina wąskich uliczek robi na nas niezapomniane wrażenie – to pierwsze odwiedzone przez nas chorwackie miasteczko.
Niestety zrywa się wiatr i chmury, które rano nie wyglądały groźnie robią się coraz ciemniejsze. Będzie lało – twierdzi machająca na nas kobieta, pokazując palcem niebo i z miną znawcy oznajmia, że zostały nam jeszcze 2 minuty:) Czym prędzej chowamy się więc w wejściu do kościoła Uznesenia Marina (Wniebowzięcia). Po 2 minutach zaczyna padać:) Po 10 leje jak z cebra, po 15 zaczyna się burza. Błyska się i grzmi. Nie tak to miało wyglądać… Po deszczowej Danii a.d. 2008 miała być słoneczna Chorwacja!
Ciekawi ciągu dalszego? Kliknijcie tu: Chorwacja 2009