Dojazd na Wyspę Rugię nie stanowi wielkiego problemu. Jest ona oddalona od polskiej granicy około 180 km, dotarcie autostradą powinno zająć około 2 godziny. Na trasie jest wiele licznych miejsca na postój np. toaleta. Dojazd na wyspę nie wymaga przeprawy promowej. Prowadzą na nią dwa mosty. Jeden z nich (nie sposób go przeoczyć) jest najdłuższym mostem w Niemczech. W przypadku, gdy Waszą wyprawę zaczniecie z miejscowość Stralsund zwróćcie uwagę, abyście wybrali odpowiedni most (nie ten duży).
Bezpłatne miejsca parkingowe możecie z łatwością znaleźć korzystając ze strony:
Spośród zaproponowanych miejsc parkingowych dobrze jest wybrać kilka – po dojeździe na miejsce może okazać się, że są zajęte, bądź zlokalizowane w „nieciekawych miejscach” np. z dala od miejsc zamieszkania, przy fabrykach etc.
Dojazd pociągiem na Wyspę Rugię.
Dojazd pociągiem do miejscowości Sassnitz. Ze Szczecina kursuje pociąg do Stralsund z przesiadką w Pasewalk. W Polsce radzimy zakup biletu bezpośrednio u konduktora (w niemieckim pociągu) – nie naliczana jest prowizja, jak to ma miejsce kupując bilet w kasie na dworcu.
Tak kształtowały się ceny biletów w pociągach DB w poprzednich latach.
Bilet uprawniający do podróżowania po bundeslandzie Meckleburg Vorpommern
1os. 23,00 €
2os. 27,00 €
3os. 31,00 €
4os. 35,00 €
5os. 39,00 €
Rower 5,5 €
Rugia charakteryzuje się rozmaitością terenu. Od płaskiego, po dość strome podjazdy i zjazdy. Jednego dnia pokonujesz drogę wzdłuż plaży nad brzegiem morza, kolejnego wspinasz się na strome podjazdy, aby obserwować bezkres morza z kredowych klifów, następnego jesteś w tajemniczym bukowym lesie, a jeszcze innego dnia przejeżdżasz przez piękne wioski oraz pola uprawne.
Trasa rowerowa wokół wyspy liczy około 240 km. Jakość tras (ich nawierzchnia) odbiega nieco od tych niemal idealnych zlokalizowanych na Bornholmie. Oczywiście znajdziemy wiele dróg o bardzo dobrej nawierzchni, ale również jest tu wiele dróg szutrowych, płyt betonowych (bardzo dobrze ułożonych), czy ubitych duktów prowadzących przez pola oraz lasy.
I dzień
Naszą wyprawę rozpoczynamy już o godzinie 6.00 z Warszawy, skąd pociągami docieramy kolejno do Szczecina, a następnie do Stralsundu, który stanowi bramę wjazdową na wyspę Rugię.
Most rowerowo-samochodowy prowadzący na wyspę Rugię. Jest to most zwodzony, więc dotarcie do niego w „nieodpowiedniej” porze może powodować około 20 minutowy postój.
Na tą wyprawę zabrała się tym razem skromna ekipa – Kuba (wychowawca), Paweł, Wojtek, Piotrek, Andrzej oraz ja. Skromna, ale muszę przyznać jedna z lepszych. Wszyscy to starzy wyjadacze, którzy są z nami nie po raz pierwszy. Dla Andrzeja i Wojtka była to już 4 wyprawa pod egidą MLSPORT BIKE CAMP.
Górny rząd od lewej: Paweł, Wojtek, Piotrek oraz Andrzej. 2 rząd Kuba (wychowawca), ja (robiący zdjęcie).
W Stralsundzie jesteśmy około godziny 18.00. Dobrze jest rozprostować kości i rozruszać zasiedziałe podczas podróży pociągiem mięśnie. Do naszego punktu noclegowego mamy jedynie około 8km. W drodze robimy zakupy w celu przygotowania wspólnego, ciepłego posiłku.
Pierwszą noc spędzamy na już na wyspie, w miejscowości Altefähr. Plaża w Altefähr to wspaniałe miejsce na wypoczynek i rekreację. Znajdują się tutaj boiska do piłki siatkowej, wytyczone miejsca na ognisko, ścieżka spacerowa prowadząca wzdłuż cieśniny Stralsund oraz pomost umożliwiający łatwy wstęp do wody, również dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. My wspólnie po sytym posiłku postanowiliśmy zagrać w piłkę siatkową. Przegrana drużyna miała przygotowywać na drugi dzień śniadanie dla zwycięzców. Niestety ja byłem w tej przegranej.
Z plaży na Altefähr przy bezchmurnym niebie można podziwiać piękno zachodzącego słońca, a nocą panoramę miasta Stralsund, znajdującego się po drugiej stronie wspomnianej cieśniny.
II dzień
Dzisiaj wracamy do Stralsundu, aby zwiedzić m.in. stare miasto, które jest wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Poza tym oczywiście przejażdżka po pozostałych częściach miasta oraz wstęp do Oceanarium – jest to największe tego typu miejsce w północnej Europie, w której możemy uzyskać informację na temat morza Bałtyckiego. Podziwiać można nie tylko występujące tutaj gatunki, ale także wpływ (niestety negatywny) człowieka na środowisko tego akwenu. Dla mnie to obowiązkowy punkt wyprawy z młodzieżą do tego miasta. Dzięki temu łączymy przyjemne z pożytecznym.
Nie ma co wspominać ile kilometrów pokonaliśmy tego dnia (dodatkowo jechaliśmy bez ekwipunku), ale po powrocie na camping przypomniały o sobie puste brzuchy. Wieczorem oczywiście, mecz w piłkę siatkową. Rewanż musi być. Tym razem wygrana i można pospać dłużej. Rewanż zwycięski.
III dzień
Dzisiejszym celem naszej podróży jest miejscowość Schaprode – turystyczne miasto portowe, z którego odchodzą promy na Hiddensee. Jest to wyspa, która całkowicie jest wyłączona z ruchu samochodowego i stanowi popularne miejsce wypoczynku. W wieku XIV na wskutek działania morza i wiatru została ona oderwana od wyspy Rugii. W okresie letnim port jest zapełniony turystami, którzy odpływają i wracają z tej wyspy. My nie mamy w planie jej odwiedzenia, ale jeżeli, ktoś w zanadrzu ma 1 dzień więcej, polecamy się na nią wybrać.
Pogoda nas nie rozpieszcza. Temperatura w ciągu dnia to około 18 stopni, więc po pobudce ciężko jest wygrzebać się z ciepłego namiotu (rano około 12 stopni). Na dodatek w ciągu dnia zapowiadane są opady. Po sytym śniadaniu (płatki owsiane, suszone owoce oraz orzechy) pełne żołądki, namioty złożone, sakwy zapakowane, więc ruszamy w drogę. Czeka nas około 50 km do przejechania z całym ekwipunkiem.
Nasza droga wiedzie dzisiaj niemal cały czas wybrzeżem.
Czasami tylko delikatnie odbija w głąb lądu, ale ponownie po chwili znowu jedziemy brzegiem morza. Południowo wschodnia część wyspy to raczej płaskie rolnicze tereny. Trasa pomimo, że jej część wiedzie po płytach betonowych sprawia wrażenie (nie zawsze), jakby jechało się po asfalcie. Szacunek dla robotników, którzy je układali. My odwiedziliśmy wyspę pod koniec sierpnia, więc wszystkie plony z pól zostały zebrane, co daje poczucie zbliżającej się jesieni. Są jednak ogromne plusy. Drzewa i krzewy uginały się pod ciężarem owoców. Najtrudniejszy i najbardziej niebezpieczny odcinek dzisiejszego dnia to rozpoczynający się na około 40 km naszej trasy pomiędzy Ginst, a Trent. Brakuje tutaj trasy rowerowej i musimy drogę dzielić z innymi uczestnikami ruchu. Niestety samochody jeżdżą tutaj z prędkością około 80 km (również i Tiry). Na dodatek wiatr w twarz. Maksymalna prędkość to 5-8 km na godzinę, a podmuchy jadących tirów również nam nie pomagają. Po pokonaniu odcinka drogi, który musieliśmy dzielić z samochodami, wjeżdżamy na nowo powstałą drogę rowerową. Wiatr jedna się nasila, a my mamy wrażenie, że stoimy w miejscu.
Wykończeni, ale wreszcie na miejscu. Zaraz po rozbiciu namiotów szykujemy coś ciepłego do jedzenia. Niestety wiatr nie pozwolił nam rozpalić butli gazowych, więc potrzebowaliśmy schronienia.
IV dzień
Pogoda nas dalej nie rozpieszcza. Przelotny deszcz, silny wiatr i około 20 stopni. Śniadanie, składanie namiotów, zapakowanie całego ekwipunku na rower i w drogę. Dzisiaj zdobywamy północną część wyspy. Początkowy odcinek to drogi polne, na których nie osiągniemy prędkości większej niż 12 km/h przy załadowanych rowerach. Za to prowadzi bezpośrednio przy wybrzeżu.
Z naszego campingu stale kierujemy się wybrzeżem na północ, a następnie na zachód do miejscowości Wittower, gdzie czeka nas odprawa promowa.
Po około 30 min. odpoczynku (oczekiwanie na prom i przepłynięcie) ruszamy w dalszą drogę. Stale wybrzeżem.
Dziś dojedziemy do najbardziej wysuniętego na północ miejsca w Niemczech – przylądek Arkona. To tu roztaczają się zapierające widoki na morze Bałtyckie. Ale najpierw przejdziemy przez „baśniowy las”, który oczaruje nas swoim wyglądem.
Po około 36 km docieramy do przylądka Arkona. Jest to skalisty przylądek w północnej części wyspy. Arkona była znanym ośrodkiem kultu słowiańskiego boga Świętowita oraz grodem obronnym słowiańskich Rugian.
Widok z latarni morskiej na przylądku Arkona.
Będąc tutaj obowiązkowym punktem odwiedzin jest wioska Vitt – wioska rybacka z małym portem oraz typowymi dla tego regionu domami, których dachy pokryte strzechą. Skorzystać tu można z pysznych regionalnych potraw serwowanych w miejscowej restauracji.
Z wioski Vitt, pozostaje już tylko kilka kilometrów do naszego campingu. W drodze oczywiście jeszcze zakupy i kolejny wieczór na wspólnych grach karcianych. Niestety tym razem musieliśmy wcześniej skończyć, w związku z wieczornymi opadami deszczu.
V dzień
Pomimo nocnych opadów i mokrych namiotów, na twarzach pojawia się szeroki uśmiech. Dziś udajemy się w miejsce, gdzie widoki zapierają dech w piersiach (Park Narodowy Jasmund). Ale przed dotarciem na miejsce czeka nas przejazd przez Naturschutzgebiet Spyckerscher See und Mittelsee – rezerwat przyrody o powierzchni 354 ha, obejmujący dwa jeziora oraz przyległe obszary brzegowe. Charakteryzuje się bogatą fauną ptaków, w tym ptactwem wodnym oraz drapieżnym. Płytkie wody stanowią przyjazne środowisko dla wielu migrujących i odpoczywających ptaków wodnych. Cisza i spokój, a przez jego środek poprowadzona jest ścieżka rowerowo-spacerowa. Dla nas turystów palce lizać. Nie wiem jak dla tutejszych mieszkańców tych mokradeł.
Wspomniany Narodowy Park Jasmund jest najliczniej odwiedzanym miejscem na Wyspie Rugii. Stąd roztaczają się przepiękne widoki na bezkres Bałtyku oraz kredowe klify stromo opadające do morza. Największy z nich to Konigstuhl o wysokości 118 m. n.p.m. Tutaj również znajdują się piękne lasy bukowe, w których możemy znaleźć schronienie, czy to przed gorącym słońcem, czy przed deszczem. Próba dotarcia na Victoria Sicht (punkt widokowy) skończyła się awarią. Stromy podjazd, obciążony rower i w złym momencie zmieniona przerzutka zerwały łańcuch. Część grupy miała dłuższy odpoczynek i możliwość podziwiania pięknego widoku. Część zajęła się naprawą roweru. Całe szczęście, że tą awarię mogliśmy naprawić własnoręcznie, przy wykorzystaniu naszego wyposażenia. Ci co podziwiali widoki nie zostawili nas bez pomocy. Przygotowali dla nas kanapki, którymi mogliśmy się pożywić po skończonej naprawie.
Balkon widokowy Vicotria Sicht (około 100 m. n.p.m.)
Widok z Victoria Sicht na Konigstuhl
W parku narodowym spędzamy około 2h i stamtąd kierujemy się do naszego kolejnego punktu noclegowego w pobliżu miejscowości Sassnitz. Tutaj spędzimy nasze 3 kolejne noce, a każdego dnia rowerami, już bez ekwipunku będziemy zwiedzać okoliczne najciekawsze miejsca.
VI dzień
Nasz nocleg z rana prezentował się tak:
Na dodatek tuż za płotem naszego campingu rosłych duże ilości krzaków jeżyny. Mogliśmy dorzucić świeżych owoców do naszego śniadania.
Dzisiaj zmniejszyliśmy liczbę kilometrów do przejechania. Wybraliśmy się do UNESCO-Welterbeforum – miejsce, w którym można uzyskać informacje o starych lasach bukowych porastających niegdyś Europę (wstęp bezpłatny). W tym miejscu zostawiamy rowery i wybieramy się na spacer wzdłuż klifów na punkty widokowe. Trzeba zachowywać się odpowiedzialnie, bo z nich roztacza się taki widok.
Po około godzinnym spacerze kierujemy się do miejscowości Sassnitz. W jego pobliżu znajduje się port skąd odpływają promy do Skandynawii oraz na wyspę Bornholm.
Krótka wycieczka po Sassnitz, zakupy artykułów spożywczych i wczesnym popołudniem jesteśmy ponownie na naszym campingu. Dziś siatkówka i gry karciane. Pełen relaks. Nogi odpoczywają, a my wspólnie spędzamy czas.
VI dzień
Ponownie pyszne pożywne śniadanie z płatków owsianych, orzechów, suszonych owoców i bananem oraz ponownie garść jeżyn. Nasz cały ekwipunek zostaje na campingu, dzięki temu możemy sobie pozwolić na bardziej „dzikie” drogi. Odciążeni ruszamy w drogę.
Droga może przeznaczona nie dla rowerów, ale za to z przepięknymi widokami. Mięśnie nóg „palą”, kiedy próbujemy wdrapać się na szczyt klifu wąską dróżką. Opłacało się.
Naszym dzisiejszym celem jest miejscowość Ralswiek, który słynie z festiwalu Stortebecker – przedstawienie, którego scenografię stanowi zatoka oraz statki na niej ustawione. Niestety przedstawienie rozgrywa się późnym wieczorem i nie możemy pozwolić sobie na tę przyjemność. Wiązałoby się to powrotem do naszego miejsca noclegowego grubo po północy. Po obejrzeniu scenografii i odpoczynku nad zatoką ruszamy w drogę powrotną. Wieczór tym razem spędzimy w międzynarodowym gronie. Na nasz camping przybyli dziś Portugalczycy, Niemcy i Hiszpanie, którzy tak jak my, zwiedzają wyspę na rowerze. Wieczór przy ognisku i wymiana własnych doznań i doświadczeń z podróży pozwala miło spędzić czas, a również poćwiczyć język angielski.
VIII dzień
Dzisiejsza trasa to wschodnie wybrzeże wyspy Rugii, czyli odcinek z jej głównymi kurortami jak Binz, Sellin, Baabe, Gohren. Obyśmy dziś nocowali w podobnym miejscu, gdzie rano tuż za płotem będą na nas czekały pyszne jeżyny. Po drodze mijamy Prorę. Znajduje się w niej Kurort KdF – kompleks ośmiu identycznych budynków rozciągających się na długości 4,5 km; nadmorski kurort dla 20 000 osób; głównym założeniem nazistów w budowie tego obiektu było, aby niemiecki robotnik mógł odpocząć i jednocześnie by było go na to stać.
Tuż przy Prorze znajduje się Baumwipfel – ścieżka edukacyjna powyżej koron drzew z wysoką na 40-metrów wieżą widokową.
Dalej czekają nas wspomniane kurorty. Charakteryzują się białymi budynkami zbudowanymi w stylu architektonicznym zw. Bäderarchitektur i rozpowszechnionym w latach 1793 do 1918 właśnie na terenie Meklemburgii-Pomorzu Przednim.
Noc spędzamy na campingu w miejscowość Thiessow (niestety nie ma tutaj jeżyn). Pięknie ulokowany półwysep, który z dwóch stron pozwala na skorzystanie z kąpieli. My bierzemy piłkę i udajemy się na jedną z plaż, aby aktywnie odpocząć grając w siatkówkę.
IX dzień
Dziś do pokonania niemal 65 km. Sumując wszystkie przejechane dni, odcinki dróg prowadzące przez pola oraz zapakowane rowery, jest to dla nas spore wyzwanie. Mięśnie powoli dają o sobie znać. Na szczęście piękne widoki pozwalają nam o tym zapomnieć.
Po drodze mijamy Lauterbach dzielnica miasta Putbus. Lauterbach zostało założone przez Wilhelma Malte I w 1816 roku i było pierwszym nadmorskim kurortem na Rugii. Znajduje się tutaj (tuż przy molo) pierwszy przystanek historycznej kolejki wąskotorowej „Rasender Roland”.
Putbus zostało założone 6 lat wcześniej. Jest nazywane „Białym Miastem na Rugii”. Nazwa ta pochodzi od pomalowanych na biało domów dawnej siedziby królewskiej. Natomiast ze względu na liczne krzewy róż przed historycznymi budynkami, Putbus jest znane również jako „miasto róż”.
Dzień X
To już ostatni dzień zwiedzania wyspy. Jutro z rana pociągiem ruszamy z powrotem do Polski. Do przejechania dzisiaj mieliśmy tylko 35 km. Nasz nocleg to ponownie Altefähr. Wczesne dotarcie na miejsce pozwoli nam odpowiednio spakować się na jutrzejszą podróż. Po obiadokolacji udajemy się ponownie na plażę, gdzie zagramy mecz siatkówki i obejrzymy zachodzące słońce nad cieśniną Stralsundzką.
XI dzień
Wczesnym rankiem opuszczamy wyspę. Żegnamy się z nią, ale na pewno wiele przygód oraz widoków pozostanie w naszych wspomnieniach oraz na zdjęciach. Ponownie niemal cały dzień w pociągu, ale zawsze mamy pełną głową pomysłów więc nikt się nie nudził.
Docieramy do Warszawy. Miło spotkać ponownie rodziców, zjeść pyszny domowy obiad, przespać się w swoim miękkim łóżku, ale tak jakby czegoś brakowało…
Łukasz Konarski